Niejadek - karmienie na siłę c.d. PDF Drukuj Email
Wpisany przez Zofia Zubczewska   
środa, 13 października 2010 12:37

Karmienie na siłę… c.d. /odp. na list/

Witam

Moja córka ma dwa lata i od 7 m-ca jest poniżej 5 centyla na siatce wzrostu i wagi. Co prawda jest pod kontrola lekarzy, dobrze się rozwija.
Ale ja wpycham jej jedzenie, często przy oglądaniu bajki. Wykorzystując "szantaż".

Uzmysławiam powoli sobie, że robię chyba źle, ale dziecko przecież musi coś jeść...
powinno mieć jakiś rytm i urozmaiconą dietę...
Odpuścić i dawać jeść kiedy chce i co chce?
Przeczytałam artykuł Marii Lehman w Babci Polce (zakładka psycholog) pt.”Karmienie na siłę jest szkodliwe…”  Czy można prosić o więcej informacji w sprawie tego problemu?
                                                                                                                             Joanna



Niejadek

 

Bardzo współczuję Mamie córeczki – Niejadka. Jest to problem, który nas – matki i babcie – okropnie przygnębia. Myślimy, że robimy coś źle, że dziecko słabo jada z naszej winy. Denerwujemy się i miotamy co tylko pogłębia naszą frustracje i odbiera radość z jaką witaliśmy na świecie naszego maluszka.

 

Jak sobie poradzić z niejedzeniem?

Po pierwsze obiektywnie i na zimno ocenić, czy nasze dziecko naprawdę za mało jada w stosunku do swoich potrzeb. Właściwie tylko taka ocena może nas uspokoić, ale jest ona bardzo trudna. Jak ją przeprowadzić?

1.Zapytać lekarza pediatry. Z listu Mamy – Niejadka wynika, że córeczka rozwija się dobrze pod względem intelektualnym, jest też zdrowa fizycznie, z czego wnioskuję, że miała robioną tzw. morfologię i wyniki okazały się prawidłowe  – słowem nic jej nie dolega. To jest bardzo dobra wiadomość. Jednak drobniutka budowa ciała córeczki zawsze będzie budziła niepokój, więc dobrze jest poszukać lekarza, z którym „złapiemy” najlepszy kontakt i trzymać się jego rad. Nie miotać się po przychodniach.

2. Zastanowić się, czy córeczka nie odziedziczyła swojej budowy po kimś z rodziny mamy bądź taty. Może w Waszych rodzinach przychodzą na świat takie właśnie filigranowe panienki. Jest to bardzo rzadka cecha i bardzo ceniona – bo która z nas w dorosłym życiu nie chciałaby być smukła niczym nimfa?  Nawet jednak jeśli nie wytropimy w rodzinie kogoś podobnego do Córeczki (co jest mało prawdopodobne), to zaakceptujmy fakt, że Ona tak właśnie rozwija się. To jest jej osobiste tempo rozwoju. I kropka.

3. Bronić się przed porównaniami z rówieśnikami. Uniknąć się ich nie da. Zawsze znajdzie się jakaś „życzliwa” dusza (zwłaszcza w rodzinie), która wykrzyknie: - Jaka ona malutka, moja gdy była w jej wieku to nosiła już rozmiar 122!  Czy nie powinnaś ze swoją córką pójść do lekarza?

Nie zwracajmy uwagi na takie uwagi. Zresztą zawsze możemy odpowiedzieć (o ile nie obawiamy się wojny w rodzinie), że lubimy chude dzieci, zaś grube wydają się nam nieapetyczne.

Pamiętajmy ponadto, że rozwój dzieci nie biegnie równomiernie. W pewnym okresie (różnym u różnych dzieci) dostaje on przyspieszenia więc zdarza się, że najmniejsza w klasie dziewczynka przez wakacje dogania wzrostem najwyższe koleżanki.

4. Przez cały tydzień zapisywać skrzętnie ile czego dziecko zjadło oraz wypiło. Pamiętajmy, że soczki owocowe, jogurciki, danonki, kisielki, herbatniczki też są pokarmem. Małemu dziecku mogą zastąpić cały posiłek na przykład śniadanie, zupę, podwieczorek. To jest bardzo praktyczna rada. Taki spis może nas uspokoić, gdyż może się okazać, że nasz niejadek nie jada wcale tak mało, jak nam się zdawało, ale jada „inaczej” nic chcieliby dorośli.

 

altPo drugie - jak na co dzień postępować z niejadkiem, który jest zdrowy i prawidłowo rozwija się?  Lekarz poradzi, żeby sobie odpuścić, nie chce jeść niech nie je, przyjdzie czas, że zgłodnieje. W gruncie rzeczy ma rację, ale jego rada jest niewykonalna. Nie jesteśmy w stanie całkiem sobie odpuścić, ale spróbujmy. Najpierw trochę, a z czasem więcej niż trochę. Jak to zrobić?

 

1. Karmienie na siłę jest niedopuszczalne. W ogóle nie wyobrażam sobie jak można to robić i – mówiąc szczerze – nie chcę sobie wyobrażać. Ale karmienie podstępem (jak pisze Mama Niejadka) jest według mnie w porządku. Co przez to rozumiem? Podtykanie dziecku kęsów kanapeczek wtedy, gdy bawi się lub ogląda bajkę. Dziecko je wtedy jakby przez nieuwagę. Podobnie „podstępne” jest karmienie podczas spaceru, gdy maluch siedzi w wózku i trochę się nudzi. Może wtedy zjeść banana, coś z nabiału  czy wypić pożywny soczek. Tak może wyglądać drugie śniadanie i podwieczorek.

2. Nie karmić przez cały czas. Ten błąd jest bardzo szkodliwy. Przede wszystkim może wyrobić w dziecku niechęć do jedzenia, gdyż bez ustanku jest nagabywany o jedzenie i bez przerwy to jedzenie widzi – jakby je oczami, od samego patrzenia czuje się najedzone. Przewodowi pokarmowemu potrzebne są chwile odpoczynku. Pozwólmy więc aby brzuszek opróżnił się, odpoczął od trawienia i dopiero wtedy zaprośmy dziecko na następny posiłek. Taka przerwa powinna trwać przynajmniej dwie godziny. Ma ona i tę zaletę (niebagatelną), że umożliwia dziecku zapoznanie się z uczuciem głodu. Dziecko powinno jeść pięć razy dziennie o stałych porach. Jeśli odmówi posiłku lub zje bardzo mało – dajemy mu spokój, robimy przerwę do następnego poczęstunku. W tym czasie nie powinno niczego jeść (zero przekąsek) tylko pić – o ile ma na to ochotę.

3. Zaobserwować jak dziecko lubi spożywać posiłki. Czy na przykład bardzo wolno. Większość z nas nie wytrzymuje takiego tempa więc próbuje dziecko karmić, wybijając malucha z jego rytmu. Posiłek kończy się awanturą, lecz nie zostanie do końca zjedzony.  Są dzieci, które podczas posiłku lubią słuchać opowiadań, oglądać książeczki itp. Niektóre mają swoje ulubione talerzyki, czy łyżeczki, mają swoje miejsca przy stole, nienawidzą śliniaczków lub wręcz przeciwnie domagają się aby je założyć… Nie walczmy z tego rodzaju przyzwyczajeniami. Dzieci są konserwatywne. Lubią gdy  otoczenie nie zmienia się, gdy pewne czynności wykonuje w stałych warunkach. Ta stałość otoczenia zapewnia im poczucie bezpieczeństwa. Chce więc maluch jeść na zielonym talerzyku, siedząc na poduszce, którą dostał od babci – niech tak jada. Wiele osób starszych mówi, że jest to rozpieszczanie maluchów, pozwalanie „na wszystko”. Psycholodzy twierdzą, że to nie prawda. Pozwalając małemu dziecku na wybór np. koloru talerzyka uczymy je podejmowania decyzji i wyrabiamy w nim poczucie własnej wartości („mój wybór został zaakceptowany, jestem więc dobry”). Tak czy siak obiad znika z zielonego talerzyka a z innego nie.

4. Pogodzić się z tym, że dwulatek lubi jeść stale to samo. Roczne dzieci zainteresowane są jedzeniem, gdyż wkładając wszystko do buzi poznają świat. Kłopoty z karmieniem zaczynają się przeważnie wtedy, gdy dziecko opanuje sztukę chodzenia. Zachowuje się tak, jakby jedzenie już „zaliczyło” zatem teraz będzie biegało, bawiło się zabawkami, zaglądało we wszystkie kąty. A jeść będzie tylko na przykład nieokraszony makaron, albo suchy chleb lub szynkę ale bez chleba względnie parówki prosto z lodówki, koniecznie zimne, może też być ryż, a do niego wyłącznie, codziennie mielony kotlecik. Mogłabym na prawdę długo wymieniać dwulatki odżywiające się dziwacznie. Co z tym zrobić? A nic, czekać aż minie. Przeważnie mija wtedy, gdy dziecko idzie do przedszkola. W przedszkolach nie wolno zmuszać dzieci do jedzenia, ale zachęca się je do posiłków poprzez współzawodnictwo i nagrody.

  

To tyle moich rad, a na koniec jedna refleksja. Większość ludzi dorosłych ma nadwagę. Przyczyny jej często tkwią w dzieciństwie, wtedy gdy przyzwyczajono na do pojadania, do obfitych deserów, do zjadania do końca, gdy nas strofowano, że grzeczne dziecko nie odmawia poczęstunku, nawet gdy mu nie smakuje. Zatem dorosłe grzeczne dziecko zjada wszystko z talerzyka choć nie mieści się już w spodniach, a jego woreczek żółciowy pracuje na rezerwie.

 

Powodzenia Joanno - Mamo Niejadka.

Babcia Polka

 

 

Poprawiony: wtorek, 07 stycznia 2014 22:16