Święta, Święta i po Świętach Drukuj Email
Wpisany przez Dziadek Funio   
środa, 30 grudnia 2009 09:44

 Święta, Święta i po Świętach

(…i dzięki Bogu, choć, czy ja wiem?)

 

Jak zwykle, wiele latania po sklepach, kupowanie „ton” żarcia i bieganina za prezentami. Najwięcej nachodzili się wszyscy za prezentami dla wnucząt (mamy ich czwórkę) i zaprzyjaźnionych dzieciaków. Niestety – wszystko dla wnucząt…

altZabawki - Jakieś misie, badziewiaste księżniczki z karetami zaprzężonymi w równie badziewiaste konie,ohydne Barbie, przytulanki w postaci koników i innych misio piesków, a dla chłopaka (jest jeden, lat 5) motocykle z wyrzutnią napędzaną kołem zamachowym, lotniskowiec wydający przeraźliwe dźwięki z ilomaś tam samolotami na pokładzie, świetlny miecz z gwiezdnych wojen (też wydający nie określone dźwięki) oraz markowa maszkara zwana Bioniclem (podobno hit). Wśród wielu prezentów były również bardzo proste, zwykłe metalowe patyczki namagnesowane tak, że można było z nich układać rozmaite figury. Zgadnijcie czym najbardziej bawiły się dzieciaki, odkładając wszelkie „wypasione” zabawki na bok. Właśnie tymi patyczkami o nazwie Geomag. altI po co się wysilać, wyszukiwać drogie zabawki – które naprawdę to właściwie nam, dorosłym się podobają, a nie dzieciom. Kolejki elektryczne pod pretekstem, że niby dla syna kupuje tata, a naprawdę dla siebie i bawi się tym godzinami wraz z dziadkiem, motocykle, o których wspomniałem również. Nie wiem, czy nie najlepiej iść przed Świętami do sklepu z zabawkami z naszymi pociechami i niech same pokażą, co u Mikołaja zamówić. Najmniej kłopotów miał Mikołaj z dorosłymi. Ci właśnie zamówili to, co chcieli, u innych „Współmikołajów” i nietrafionych prezentów nie było...

 

Jedzenie – wiadomo, 12 potraw i to w zasadzie wszystko powinno być bezmięsne, co by tradycji stało się zadość (choć ostatnio Kościół odpuścił ten rygo, bo księża też ludzie pojeść lubią, co widać po wielu „wybrzuszonych” sutannach). I co to przeważnie jest?

1. Pierogi z kapustą i grzybami. Nikt ich nie chciał jeść, choć pracy i bałaganu przy ich tworzeniu było sporo. Czemu? Bo przyprawione były „pod dzieci” czyli bez smaku. A dlaczego? Bo wszystko dla wnucząt.

2. Ryba po grecku – jak zwykle poszła w całości. Dawniej była lepiej przyprawiona ale… wszystko dla wnucząt.

3. Ryba smażona. Karpia się u nas nie jada (śmierdzi błotem) bo nikt nie lubi choć tradycja… Karpia zastąpiła panga smażona w panierce chrupkiej made in Babcia Polka (jajko i rozgniecione na miazgę płatki kukurydziane Corn Flakes). Też mogła być lepsza (choć zła nie była) bo, wszystko dla…

4. Kapustka jarska z grzybami (nikt nie jadł – choć na stole stała -  bo wszyscy czekali na dzień następny i prawdziwy bigos na wędzonce - patrz przepis w zakładce „Dobre jedzonko”). Może by i ktoś spróbował ale słabo przyprawiona bo, wszystko dla…

5 i 6. Barszczyk z uszkami – jako dwie potrawy liczony, bo barszczyk osobno i uszka osobno (poszedł nawet z dokładkami choć, uszka mogły być bardziej pikantne, ale wszystko dla…).

7. Sałatka warzywna (też zjedzona w całości). Ktoś się pomylił i dobrze przyprawił – trochę glutaminianu sodu (ha, ha, ha…), a nie tak jak dla…

8 i 9.Śledzik w dwóch postaciach – Matyjas z cebulką w soku cytrynowo octowym (1/3 sok z cytryny, 1/3 ocet i 1/3 woda posłodzona lekko), śledzik w korzenny w oleju z cebulką oczywiście. Tego wnuczęta dzięki Bogu nie lubią, zatem było dobrze doprawione.

10. Kulebiak - tym razem był eksperymentalny kulebiak (nawet dobry) – wypiek mojej córeczki. Ani my, ani wnuki do tej poru tego nie jadaliśmy więc co do przypraw też był to eksperyment…

11. Kluski z makiem, zostały w całości.

12. Ciasto – tym razem makowiec i sernik FANTASTYCZNY – wyciągnę od córki przepis (po jej Babci, a mojej Mamie Wandzi) i zamieszczę w „Dobrym jedzonku” – obiecuję…

13, 14 itd. Orzechy, suszone bakalie, kompot, winko w kolorach obu i …

 

 

altPodsumowanie. Większość jedzonka została i jedliśmy je do dzisiaj (4 dzień po Świętach), spasając także gośćmi. Jeszcze zostało. Nasza koleżanka Halinka ma metodę prostą którą stosuje od lat. Wigilię spędza z bliską rodziną w mieście, ale już na Pasterkę przybywa na wieś, w której my też „stacjonujemy”. Zbiera wszystko czego za dużo ugotowała po czym sprasza wszystkich sąsiadów oraz znajomych, i „spasa” nimi to co pozostało. Nie jest to zły pomysł. Sam też daję się zaprosić na to wyjadanie resztek. Dobrze jest poznać inną „kuchnię” niż domowa, a zwłaszcza ostatnio gdy jest doprawiana „pod wnuki”. To spasanie resztek znajomymi ma też tę zaletę, że się po prostu spotykamy, śpiewamy Kolendy i nic się nie marnuje.

Kuchnia robiona „pod dzieci” też ma pewną zaletę. Niezbyt smakuje dorosłym, co na dobre wychodzi bo… niestety jemy za dużo… Na szczęście, już po Świętach ale… jeszcze przed nami Sylwester. Uff… Wszystkiego naj, naj.  w Nowym Roku 2010. Na Sylwestra dojemy resztki Bożonarodzeniowe i jeszcze coś dogotujemy… No i nie zabraknie na pewno tego o czym śpiewał Wiesław Gołas w piosence „W Polskę idziemy”,  wiecie czego?… WÓDY!!! „…nie, nie zabraknie…”

 

 

 Dziadek Funio



Poprawiony: wtorek, 07 stycznia 2014 19:34